Walentyna
Miało być tak jak wcześniej. Godziny nasiąknięte przyjemnościami i typowo babskimi rozmówkami, dziesiątki pudełek lodów pochłanianych w hurtowych ilościach, zupełnie jak książki przez ten przysłowiowy literacki odkurzacz, piosenki Pink ulatujące z płyty umieszczonej w wieży stereo, jakby żołnierskie tupanie stopami o podłogę i określanie tego czynu mianem błyskawicznego tańca. Jest zupełnie inaczej. Wiele chwil ulatujących poprzez nasiąkniętą tajemniczością ciszę, zwyczajne posiłki zamiast całego asortymentu mlecznego produktu, smętne melodyjki dla przepełnionych goryczą dziewczyn na przypomnienie o uprawianiu seksu w dni płodne, spokój konkurujący z atmosferą roznoszącą się po cmentarzach.Jest jak przed matactwem Bartmana. Ale tylko paradoksalnie.
Czasami przydałby ci się wybitny przewodnik po świecie sportu, tym bardziej siatkówki. Nigdy nie byłaś specjalnie uzdolniona w jakiejkolwiek dyscyplinie, mimo iż patykowata szczupłość pozwoliła innym tak myśleć, nigdy nie zagłębiałaś się w tajniki tego fizycznego piękna. Może powinnaś zapoznać się z takimi nazwiskami, które wymieniłoby siedmioletnie dziecko wyrwane z krainy marzeń w samym środku nocy i jako tako kojarzyło z twarzy? Może wtedy nie spadłabyś z krzesła, uprzednio wypluwając porządny łyk kawy w sam środek monitora, na wieść o tym, że twój chwilowy kochanek to znany w całym swoim sportowym otoczeniu siatkarz, zaplątany w miłosną intrygę z kościstą blondynką o podłużnym kształcie pyśki, która na dzień dobry lodowatością spojrzenia mogłaby konkurować z lodem z prawdziwego zdarzenia?
- Afi? - piskliwy bełkot wydobywa się z twojej krtani. - Nie sądzisz, że bardziej powinnyśmy wniknąć w świat siatkówki?
- Chcesz wracać do przeszłości? Bartman to temat zamknięty.
- Nie muszę chcieć wracać. Przeszłość sama nas odwiedzi.
- Skąd takie wnioski? - czujesz jej obecność tuż za plecami, tak jak drobinek kofeinowego napoju na szybce monitora.
- Nie dostał powołania na Mistrzostwa Starego Kontynentu. Wróci do Rzeszowa. Jutro.
A jutro może zmienić bardzo wiele. Wywrócić wszystko do góry nogami, zamotać w swoich sidłach, pobawić się czyimś kosztem. Bo lubi. Tak jak optymistycznie nastawione istoty lubią na nie czekać.
Końcówka sierpnia. Ciepła noc, rozgwieżdżone niebo, ani jednej smużki choćby podłużnej chmurki, granatowa rozkosz dla oczu. Może dlatego zamiast wałęsania stopami pod kołdrą wybierasz spędzenie tej pory doby na niewielkim balkoniku ze szklanką porzeczkowego soku, zostawiającego tak subtelne ślady swej obecności w kącikach twoich ust, biernie uczestniczysz w rozwiewaniu twoich ciemnych włosów na boki poprzez delikatny wiaterek?
Nogi rozłożone na upaćkanej od różnych odcieni farby barierce. Koszula nocna nasiąknięta zapachem jaśminu i muskająca nasadę skóry twoich ud, ubarwione na beżowo paznokcie rytmicznie uderzające w szklane naczynie. Los mógłby pozostawić cię w takiej scenerii do białego rana. Ale jego natura jest złośliwa. A mącenie i w głowie, i w relacjach to jego drugie imię. Czasami częściej używane niż to pierwsze, najpospolitsze.
- Noc jest od spania, a nie od wyziębiania dupy na balkonie.
Szklanka lądująca na fakturze płytek, wchodząca w fiolet plama i kilka kropelek dla ozdoby twoich łydek. Bo o takiej samej stajni Augiasza w twojej głowie wspominać chyba nie trzeba?
- Tak dobrze znasz jej definicję? Więc dlaczego tutaj jesteś?
- Bo samo porno jest nużące. Potrzebuję lepszej rozrywki.
- Tutaj jej nie znajdziesz, siatkarzyku.
- Wyjdzie w praniu. Wysoko tam na tym drugim piętrze?
- Idiotyczne pytanie.
- I idiotycznie postąpię. Jedno z drugim musi mieć jakieś połączenie, nie?
Łudzisz się, że to tylko sen, że zbudzisz się z dreszczykiem emocji powolutku ulatującym z ciała. Wmawiasz sobie, że go tu tak naprawdę nie ma, że nie zachciało mu się spacerku po północy i przypadkiem zauważył z setek tak kurewsko podobnie spędzających noce ludzi akurat ciebie, że nie ryzykuje obiciem mordy - choć w jego wypadku skończyłoby się jedynie na krzywym spojrzeniu - i nie wykorzystuje swojego ponadprzeciętnego wzrostu do błyskawicznego wskrabywania się po dwóch balustradach. Ty byś się nie odważyła, nie tylko ze względu na lęk wysokości. A on się w ogóle nie zawahał. Pierdolona sportowa chęć do walki o wszystko.
- Miło cię znów widzieć z bliska - uśmiech, cyniczny, tak dobrze ci znany. Wkurwiający.
- Za długo się nie napatrzysz - cofasz się, próbujesz uciec. Dwa kroki od drzwi balkonowych. Dwa kroki do jego osoby. - Spieprzaj, Bartman.
- Skąd taka nagła zmiana nastawienia? Wcześniej stosowałaś trochę inną formę tego słowa, i to nawet w praktyce - urodzony, by prowokować.
- Zostawiam tę fuchę dla twojej przyszłej żonki, wiesz?
- W dupie to mam, wiesz?
Przygniata cię do lodowatego, chropowatego muru. Stykasz się z jego ciepłymi ustami, gibkim językiem i zarostem drażniącym twoje policzki.
- Zapomniałeś o umowie? Tego nie miało być. Już nigdy - wyrzucasz to z siebie od razu po przejściu jego warg do szyi.
- Mówiliśmy o Afrodycie, nie o tobie.
- Ona jest za ścianą.
- Ściana to też jakaś bariera, prawda?
- Zbyszku, ja tego nie chcę.
- Ale ja chcę. To chyba dobry argument?
Wiesz, że nie nadejdzie taki dzień, w którym z nim wygrasz. Za sprytny, za cwany, ze zbyt wieloma asami w rękawie. Przez myśl przebiega ci myśl o policji, tyle że z zapałem godnym leniwca. Bo kto uwierzy kobiecie z zarzutem, że siatkarz znany w całej Polsce ją nachodzi, zmusza do miłosnych stosunków i próbuje rozpieprzyć homoseksualny związek? Ktoś równie głupi i naiwny jak ty pewnie tak. Ale osobnik z takim nastawieniem do otoczenia jak on co najwyżej mógłby iść po kartonik popcornu do najbliższego kina i przeżuwać tę kurewską kukurydzę, w czerepie sypiąc w twoim kierunku określenia w stylu rozhisteryzowanej nimfomanki.
- Nie jestem skurwielem - śmieje się pod nosem, wędrując dłonią pod twoją koszulą nocną. - Nie krzywdzę kobiet.
- Polemizowałabym.
- Może potwierdzenie mojej teorii w praktyce?
- Na balkonie?
- Wolisz przed nosem Afrodyty?
- Wolę nie robić tego w ogóle.
Nie słucha cię. Przyzwyczaił twoją osobę do takiego traktowania bezsensownych dla niego opinii. I jak zwykle nie odpowiada. Zmuszenie cię do wylądowania na ziemi - niby dla bezpieczeństwa - jest zbyt zajmujące, aby bonusowo przemęczać swoje struny głosowe.
- Tęskniłaś za nim?
Jakoś nieswojo ci się patrzy po kilkudziesięciu dniach przerwy na członka z prawdziwego zdarzenia, ukrwionego, gorącego, z prawdziwymi żyłami i wypukleniami. Różnica kolosalna, i w wielkości, i w budowie, porównując do plastikowej zabaweczki, nadal wegetującej gdzieś pod łóżkiem, pewnie pochłaniającej cały nagromadzony tam kurz.
- A jeśli odpowiem, że nie?
- To ci nie uwierzę.
Nie rozrzuca na ograniczonym polu manewru twoich strzępków ubrań. Nawet cię nie rozbiera. Nie potrzebuje tego. Wystarczą mu opuszczone do kostek majtki i dłonie ułożone na twoich piersiach.
Nie robi tego na szybko, na siłę, byle dopasować się do ostrego tempa. Siedzenie na jego udach jest poniekąd przyjemnością. Samo siedzenie. Bo męskość wślizgująca się do twojego jeszcze nierozgrzanego wnętrza tego nie wywołuje. Może poprzez spokojność, ale stanowczość?
Twoje mięśnie, błyskawicznie wyczuwające nową rozkosz, szybko się zaciskają. Twoja pochwa jest coraz ciaśniejsza, chłonie jego członka z coraz większą intensywnością, nawilża go wytwarzanym w nadmiarze śluzie. Nie bierze cię jak dziwkę. Pozwala ci się bawić, nadawać tempo, regulować głębokość stymulacji. Wyjątkowo nie jara się wilgocią twojego wnętrza. Z dziwnym uśmiechem chłonie twoje reakcje, szczerzy się na widok twoich rozchylonych ust i przymkniętych powiek oraz falującej mu przed nosem klatki piersiowej, nadal skrytej pod materiałem odzieży do sypiania. Nie jedzie - metaforycznie - na dwa fronty. Skupia się tylko na jednym aspekcie. Tobie pozwala chłonąć ich rozmaitości.
- Zaciążyć nie chcesz, prawda?
- Dzień debilnych pytań? - wyduszasz z siebie, czując pierwsze spazmy przyjemności.
- Pytanie dla sprawdzenia.
Nie pozwala ci dojść w taki sposób. Męskość nie jest punktem kulminacyjnym. Jego palce grają pierwsze skrzypce. Nie na twojej łechtaczce. Na piersiach. Kilka chwil uciskania, pociągania i drażnienia sutków. Niebo uchylone. Niebo przeplatane kolorami z szarością.
- Zabierzesz mnie do lekarza, jeślibym stąd spadł przy złażeniu?
- Do psychiatry w pierwszej kolejności.
~*~
wybaczcie poślizg, czysta złośliwość rzeczy martwych.wiecie, że lubię skakać w czasie i mieszać fakty, nie?
będę teraz tak trochę rzadziej, mam ważny egzamin i nie mogę go oblać, bo wtedy moje studiowanie w Polsce mogłabym określać w czasie przeszłym.
wyjdę na prostą tak po 20 września, także zrozumcie moje zaległości u was, mam teraz ważniejszą sprawę na głowie.
masło maślane, kurde.
skończę to szybciej, bo w tym momencie moja wizja wyparowała.
świetny blog <3 wpadnij do mnie i zaobserwuj jak Ci się u mnie spodoba ;D http://agrestaco6.blogspot.com/search?updated-min=2013-01-01T00:00:00-08:00&updated-max=2014-01-01T00:00:00-08:00&max-results=6
OdpowiedzUsuńO kurde xD Bartman jak jakiś super człowiek po balkonach skacze xD
OdpowiedzUsuńcóż... chciałam coś jeszcze napisać, ale wyleciało mi z głowy -.-
Ale, że na drugie piętro wlazł? Jak by się pojawił pod moim balkonem to bym mu warkocza spuściła żeby się szybciej wdrapał do swojej księżniczki!!
OdpowiedzUsuńCiągle nie potarfią się mu uprzeć, jemu i jego czonkowi i szczerze mówiąc wcale im się nie dziwię
ajj cóż za zwinność siatkarzyka :D hehe Chyba nikt by mu się nie oparł w takiej chwili, ciekawa jestem co na to sąsiedzi tylko :)
OdpowiedzUsuńOstatnie trzy linijki zdecydowanie na miejscu :D
buźka ;)
To trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny z połączonymi siłami nieźle mogą Bartmana prześwietlić i urządzić. Liczę na jakiś spisek czy cuś :D
Niech go wykorzystają ile wlezie, a potem mała zemsta? :P Gdyby miał normalniejszą narzeczoną to mogłyby ją uwieźć, a tak to kicha ;/
seks na balkonie zawsze spoko :D też napisałam coś takiego :D podesłać ci? ;P
Pozdrawiam
Ją to bym mu drabinę postawiła, żeby szybciej wszedł na górę ;) Ale Walentyna to nie ja. Ona nie zamierza mu niczego ułatwiać. Ona mu nie pomoże. Ona będzie twierdzić, że musi przed nim uciekać. Jednak nie ucieka. Nie znika, chociaż tak na prawdę mogła się ukryć za balkonowymi drzwiami. Ale czy tak podświadomie tego chciała? Mam wrażenie, że stesknila się za bartmanowymi pieszczotami, chociaż nie chce się do tego przyznać. Swoją droga, wiedziałam, że mu ulegnie. I podejrzewam, że podobnie będzie z Afi...
OdpowiedzUsuńBuziak ;*** tak cieszę się, że jednak jesteś :)
Widać, że już między dziewczynami nie jest tak samo jak przed spotkaniem Zbyszka...swoją drogą to on zawsze wie kiedy i gdzie znaleźć się w danej chwili:p kolejny raz będzie ktoś miał ogromne wyrzuty sumienia...ale wiedziałam, że mimo wszystko nie będzie w stanie mu się postawić;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Bartman niczym Batman wspina się do Wall na drugie piętro, a przy okazji po raz kolejny ją zalicza i wcale się nie dziwie, że się nie potrafi oprzeć, bo Zbyszek dostarcza ich lepszych wrażeń niż wibrator. Oczywiście znowu musiała się z nim przekomarzać, że nie chce, ale cóż oszukuje samą siebie. Teraz kolej na Afi, która jak mniemam też ulegnie ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;*
Wiedziałam, że Bartman nie zostawi jej w spokoju. To by było dość dziwne i do niego niepodobne. To że chce zburzyć ich związek, to się domyśliłam, ale coś mi się wydaje że Zibi chce osiągnąć coś jeszcze. Tylko nie wiem co?
OdpowiedzUsuńI jak zawsze Zbysiu wraca. Nie da spokoju, a Walentyna nie zaprzeczy. Bartman co Ty masz takiego w sobie ? Ha, głupie pytanie :D
OdpowiedzUsuńNie ma to jak sex na balkonie, a za ścianą Afrodyta.
Buziaki ;**
Bartman mnie tu całkowicie rozwala. Tym, że tak się wspina i swoimi głupimi pytaniami. Odważni są, że tak na balkonie.
OdpowiedzUsuńiśka
ahhhh, Zbigniew miesza im w głowach...i nie tylko...
OdpowiedzUsuńpowodzenia na egzaminie, kochana :)
Haha Bartman niczym jakaś małpa, albo Tarzan już sama nie wiem z czym bardziej mi się kojarzy tym wspinaniem po balkonie. O jest naprawdę stuknięty, łazi po nocach i to tego ma cholerne szczęście ze spotkał Wally na tym balkonie. Szkoda mi dziewczyn, bo z z jednej strony chcą być wobec siebie lojalne, chcą być tylko ze sobą, być wierne swojej orientacji, swojej miłości, ale pojawia się Zbych z tym swoim przyrodzeniem i głupieją, raz jedna raz druga :) Ale ja lubię jak one głupieją bo lubię czytać oo ich przygodach ze Zbysiem
OdpowiedzUsuńNie, nie kończ tak szybko!
OdpowiedzUsuńBartman skacze po balkonach? Hmm... batman? On skakał po budynkach? Nie wiem, mniejsza o to.
OdpowiedzUsuńCzłowiek wszechstronnie uzdolniony jak widać :) Siatkówka, doprowadzanie kobiet do orgazmu w najróżniejszy sposób i dzikie wariacje z lesbijkami, a na dodatek wspinanie się po blogach... interesujące ;D
buźki ;*
Zakręcona :)
Gdzie zniknął ten cyniczny palant co się Bartmanem zowie? W tym odcinku jego postawa zupełnie mnie zaskoczyła. Taki trochę romantyk, trochę matoł, zadający głupie pytania. Ale bardzo fajnie się czyta. Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam serdecznie!:*
OdpowiedzUsuńBartman widzę bawi się w Batmana.
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję że dziewczyny mu sie postawia i razem wspólnymi siłami doprowadzą do końca to .... hmm to co się teraz dzeję. Ale wiem że to nie prawda. To nie możliwe. One nie potrafią mu się postawić. Gadaja gadają ale widać że im się podoba.
POZDRAWIAM
WINIAROWA:)
PS. też myślę że Afrodyta ulegnie Batmanowi w następnym rozdziale.
Wydawać by się mogło, że między Afrodytą a Walentyną wszystko będzie tak jak dawniej, ale z tego, co widzę, to tak nie jest...
OdpowiedzUsuńSiatkarz mąci im w głowach, nie pozwala o sobie zapomnieć. I, że niby on wdrapał się po barierkach na drugie piętro, tak? *.* Jezuniu najsłodszy, gdyby do mnie przyszedł, to bym mu zdecydowanie ułatwiła tę wspinaczkę, zrzucając sznur z powiązanych prześcieradeł albo jakąś drabinę. Bo niestety z moich lichych włosów, takiego długiego warkocza bym nie uplotła. :P Seks na balkonie? - z nim zawsze i wszędzie! :D <3 Kurde, normalnie 50 twarzy Bartmana - co zbliżenie, to przyjmuje inną taktykę i skupia się na czym innym. :)
Pytanie tylko, co na to znajdująca się na ścianą Afi? Widziała? Słyszała? Who knows... Ale jestem przeKONANa o tym, że następnym razem, to ona mu ulegnie. :)
Kochana Ty moja, ucz się i nie zawracaj sobie teraz głowy blogami. :*
ściskam serdecznie :*
Pati